niedziela, 27 października 2013

Mind Control (8c+?)

Before I tell a typical story about steals and how I was falling but I didn’t fall I must admit that thanks to some other people this is definitely one of my best trips ever.
I’ll start with my climbing partner- my ward Nina Gmiter. It’s the first time just the two of us have been away together. Despite that we train almost every day together in Warsaw, the relationship here and there is completely different. Here we are partners supporting each other to the max, friends who understand each other perfectly, people who think alike. Back there we are a boss and an executor, so sometimes I have to raise my voice and be stern with a timer in my hand and she is the player following my commands. It’s completely new to me to be climbing with a girl who will soon go for what I have gone for. The atmosphere that we have built between us in the rocks is definitely the best I have ever had. Mainly it’s the first time I’m RELAXED. 
Zanim opowiem typową historię o przechwytach i o tym jak to już spadałam, ale nie spadłam, muszę przyznać że za sprawą kilku osób bez wątpienia jest to jeden z moich najlepszych wyjazdów. Zacznę od partnera wspinaczkowego, czyli mojej podopiecznej- Niny Gmiter.
Jest to nasz pierwszy wyjazd tylko we dwójkę. Pomimo tego, że prawie codziennie spędzamy ze sobą czas w Warszawie, trenując po kilka godzin, układ i relacja tu, a tam jest zupełnie inna.
Tu jesteśmy partnerami wspierającymi się na maxa, przyjaciółkami dogadującymi się bez słów, osobami, które myślą w ten sam sposób. Tam- jesteśmy szefem i wykonawcą, czyli osobą, która musi czasem krzyknąć i być surowa stojąc ze stoperem nad nią- zawodniczką, wykonującą polecenia. Poza tym jest to dla mnie zupełna nowość wspinać się z dziewczyną, która „za moment” pójdzie po to samo po co ja idę teraz. Atmosfera jaką wypracowałyśmy sobie w skałach jest zdecydowanie najlepszą jaką miałam dotychczas. Przede wszystkim po raz pierwszy w życiu mam LUZ.
The next person who is contributing to my good form is my boyfriend and physiotherapist Jakub Saniewski. Thanks to him and his training methods I am definitely stronger than before. Whilst in Warsaw Kuba and a team of physiotherapists (Beata Pawłowska and Mariusz Tarczyński) looked after me during the training cycle. It was thanks to him that I could go to Spain leaving him with all the mess around the flat refit. So I’d like to thank these two very close to me people.
Kolejną osoba, dzięki której jestem w dobrej formie (fizycznej) jest mój chłopak i fizjoterapeuta Jakub Saniewski. Dzięki niemu i jego metodom treningowym jestem zdecydowanie silniejsza, niż we wcześniejszych latach. Będąc w Warszawie równocześnie Kuba wraz z ekipą rehabilitantów (Beata Pawłowska i Mariusz Tarczyński) dbał o moje zdrowie w trakcie cyklu treningowego. Poza aspektem stricte treningowym i zdrowotnym, to własnie dzięki niemu mogłam spokojnie wyjechać do Hiszpanii zostawiając na jego głowie sprawy, którymi ewidentnie powinnam zająć się sama (remont i cały bałagan z tym związany). Tym samym już na początku chciałam podziękować tej dwójce niezwykle bliskich mi ludzi.
Mind Control
It’s a route that itself hides the absolute key patent to doing it :-)
Everyone who’s done it knows exactly what I mean J Mind Control is perceived as a drawing line with a small crux... and actually it is. A drawing route with a few rests that allow you to, so to speak, a restart. At the same time it is mind-straining.. why? Right after the crux that you enter after climbing about 30m of the rock and a very good rest suddenly it cuts off the power and every next move is more and more difficult.
to droga, w nazwie której ukryty jest kluczowy patent na jej poprowadzenie J .
Każdy kto miał styczność z linią dobrze wie o czym mówię :-) Mind Control uchodzi za ciągową linię z małym cruxem... i w sumie tak jest. Droga ciągowa z miejscami odpoczynkowymi, w którym można jak to się mówi „zrestować się do zera”. Równocześnie jest wspinaczką bardzo, ale to bardzo wytężającą umysł, dlaczego? Tuż za cruxem, w który wchodzi się po przewspinaniu ok.30m skały i bardzo dobrym reście, nagle człowiekowi odcina prąd i każdy kolejny przechwyt staje się coraz trudniejszy...
It took me 4-5 days to check out the route, I hadn’t known it before. Although I have seen some other climbers climbing it I never really paid much attention thinking it was out of my league (especially with my balloon fingers).
Na patentowanie drogi poświęciłam kilka dni (4-5?), nie znałam jej wcześniej. Pomimo, że widziałam kilku zawodników wspinających się po niej, nigdy nawet nie starałam się specjalnie przyglądać uznając, że jest to jak na razie poza moimi możliwościami (szczególnie z palcami ”balonikami”)
And so it happened :-)
It’s the second day of climbing, the skin on my fingertips is shabby with little hematomas, particularily that the same morning, in full sunshine, me and Nina pushed it without a compromise or a single “but”..  The atmosphere is full of smiles with our guest- Kasia and whimsically I am midway in a good resting hole laughing at belaying Nina’s jokes. I let the girls know that the next spot I can clip into is about 3 clips higher and if I don’t fall I will finish J My confidence is spot on because that bit after the crux should not be a problem for an experienced climber. I forget though it is not for an experienced climber with empty batteries! Conquering the “spot” (3-4 strange moves probably possible to make in x different ways) suddenly I’m stuck and can’t unblock :D I’m there for at least 5 minutes in a rather poor latch changing my hands idiotically and they don’t rest but puff up. I move on towards a lousy little crush which had seemed a bit better. After the two attempts in the finish of the route I only remember that whatever happens I just have to rush it to the knee that I spotted at 50cm under the top, to rest of course! :-D Full control and cool mind are essential especially that after the crux as an experienced climber I fight for every move!
That way I finish the route that before just seemed unapproachable....
....it’s more of an 8c/c+ or strong 8c in my opinion
No i stało się :-)
Mamy drugi dzień wspinania, skórę na opuszkach z lekkimi krwiaczkami, dość sfatygowaną szczególnie że tego samego rana w pełnym słońcu napierałyśmy z Niną bez żadnych kompromisów i jakiegokolwiek „ale” ;-)
Śmiechowa atmosfera z naszym gościem-Kasią powoduje, że ni stad ni zowąd jestem w połowie drogi w dobrej dziurze restowej śmiejąc się z dowcipów asekurującej mnie Niny. Oznajmiam dziewczyną, że kolejne miejsce w którym mogę spać znajduje się 3 wpinki dalej, a jeśli nie spadnę to z pewnością kończę ;-) Moja pewność siebie w tej sytuacji jest jak najbardziej na miejscu, ponieważ teren tuż za cruxem dla doświadczonego wspinacza wydawał mi się nie być problemem. Zapominam jednak o tym, że nie dla doświadczonego z rozładowanym NAGLE akumulatorem!
Pokonując "miejsce"  (3-4 dziwne ruchy, które można zrobić na x różnych sposobów) od tak mnie przytyka i nie chce odetkać :-D Stoję dobre 5 minut z zegarkiem w ręku w kiepskiej klameczce zmieniając idiotycznie ręce, które coraz bardziej się bułują, niż odpoczywają. Ruszam do kiepskiej małej tufki, która wydawała mi się wcześniej ciut lepsza. Po tych jednynie dwóch wstawkach w końcówkę drogi pamiętam tylko tyle, że cokolwiek by się działo muszę "grzać" do kolanka jakie udało mi się znaleźć pół metra pod topem, w celu wiadomym- restowania! :-D Pełna kontrola i chłodność umysłu są niezbędne szczególnie, że tuż po cruxie jako doświadczony wspinacz walczę o każdy ruch!
W ten sposób kończę drogę, która kiedyś wydawała mi się niedostępna... 
Osobiście uważam, że linia zasługuje bardziej na wycenę 8c/c+ lub mocne 8c, niż taka jaka stoi w topo obok nazwy Mind Control ;-)



greetings
pozdrawiam 
Ola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz