The
period of March-April wasn’t the best. Since agreeing to climbing in existing
conditions I did not have much choice. Despite that I tried to hit routes that
were supposed to teach me something, strengthen my weak points and mainly help
sustain the good form I’d been working on through winter. The verticals and
small holds were a bit of a necessary evil particularly that I dreamed about
roofs and overhangs which unfortunately were dripping.
But
let’s start again...
First
two weeks El Chorro and Desplomilandia were the only places I could actually do
something in. I was mainly climbing quick style RP’s hitting some 8a’s and for
some diversity I did a few multi-pitch routes. There was plenty of the latter
in El Chorro and that was far more exciting than tattered routes of Poema.
In
the meantime I visited some interesting places around Grenada and I went to smaller
regions like Ronda. At the start of April we „moved” to Loja and La Muela
trying not to waste any more time and to start climbing something more
difficult. Unfortunately all routes had a slightly „wet” accent and were
impossible to climb in one run. That’s when „active patenting” started..
Okres marcowo-kwietniowy nie należał do najłatwiejszych. Godząc się na wspinanie w panujących warunkach nie miałam dużego wyboru. Pomimo to starałam się celować w te linie, które miały mnie czegoś nauczyć, wzmocnić moje słabe strony i przede wszystkim utrzymać szlifowaną przez zimę formę. Piony i małe chwyty stały się po części złem koniecznym szczególnie, że marzyły mi się przewieszenia i dachy z których niestety kapało.Ale od początku...
Przez pierwsze 2 tygodnie El Chorro i Desplomilandia były jedynymi miejscami, w których dało się cokolwiek zrobić.Wspinałam się głównie w szybkim stylu RP zaliczając kilka 8a,dla urozmaicenia pokonałam kilka dróg wielowyciągowych. Tego drugiego akurat nie brakowało w El Chorro, co było znacznie bardziej ekscytujące niż wyślizgane drogi Poemy.
W międzyczasie poznałam kilka ciekawych miejsc pod Grenadą i odwiedziłam mniejsze rejony jak Ronda. Z początkiem kwietnia "przeprowadziliśmy się" do Loja i La Mueli, starając się nie tracić więcej czasu i rozpocząć wspinanie po czymś trudniejszym. Niestety każda z dróg miała w sobie na tyle "mokry akcent" , ze nie była do przejścia w ciagu. Rozpoczęło się tzw. aktywne patentowanie...
Despite
it all it did not go to waste. I learnt to be MORE patient (although I used to
think one can’t be more patient ;)). The whole crew (Nina, Kuba, Michal) did
amazingly well. No moaning, crying or meowing but brave climbing and not giving
up. Respect!
W gruncie rzeczy pierwsze tygodnie nie poszły na marne! Nauczyłam się być BARDZIEJ cierpliwą (choć wydawało mi się że bardziej być juz nie można ;-) ) Cała ekipa (Nina, Kuba, Michał) spisała się idealnie. Bez narzekania, płakania i "miauczenia" dzielnie wspinali się, nie odpuszczając ani na moment. Szacun!
pozdrawiam i zachęcam do omijania szerokim łukiem Andaluzji w okresie marcowym ;-)
Ola
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz