niedziela, 18 sierpnia 2013

Sevilla, Malaga turystycznie

Mniej wspinaczkowo, bardziej turystycznie:

pozdrawiam
Ola

4x8b

I went to La Muela around May. I wanted to concentrate on fresh, new routes  due to the fact Archidona and Rosario were still unfeasible, I decided to concentrate on newly discovered routes in La Muela. My first call was slightly overhung and very technical Mano Dura (8c) by Javier Calderon. After an ideally successful ascent I was waiting until its’ bottom part (crux from approaching 8b) dries so I could try and lead it.
At the same time I was climbing gorgeous adjoining 40m long Impresionante (also rated as 8c). I strived to do one line before fully moving on to the next one. Unfortunately the crux on Mano Dura did not want to dry and snapping wet and crumbly holds was imminent to make the route more difficult.
The energy and the time spent at Mano Dura didn’t go to waste. I quickly hit the bouldery Sangre de Toro, in my opinion the hardest 8b I managed to do in the sector.

 La Muela- to rejon w którym gościłam w okresie majowym.
Ponieważ Archidona i Rosario były wciąż wyłączone z obiegu, zdecydowałam mocno skoncentrować się na świeżo poznanych drogach w La Mueli. Na pierwszy rzut poszła lekko przewieszona, niezwykle techniczna 
"Mano Dura" 8c autorstwa Javiera Calderona. Po idealnym zapatentowaniu drogi czekałam, aż jej dolny odcinek (crux z dojściowego 8b) wyschnie, aby móc rozpocząć próby prowadzenia.
Równocześnie wspinałam się po sąsiednim, przepięknym 40m przedłużeniu "Impresionante" będącym również wycenionym na 8c. Pragnęłam uporać się z jedną linią, aby móc w pełni poświecić się kolejnej. Niestety crux w "Mano Dura" jak na złość nie chciał wyschnąć, a urwanie mokrych i kruchych chwytów groził poważnym utrudnieniem drogi.
Energia i czas poświęcony "Mano Dura" nie poszedł na marne. Szybciutko uporałam się z sąsiednim bulderowym "Sangre de Toro" w moim odczuciu najtrudniejszym 8b jakie udało mi się zrobić w sektorze. 
Passing up Mano Dura for a moment I was working really hard to top the Impressionate L2.
Day after day I’d fall higher and higher. The bouldery 8c difficulties on the 30th meter and the legth of 3 clips were cruel. But finally there came the day when I met the goose and..... I totally don’t know why but I fell again! 
Odpuszczając na moment "Mano Dura", mocno działałam aby wpiąć się do topu Impressionante L2.
Z dnia na dzień spadałam coraz wyżej. Bulderowe trudności 8c rozgrywające się na 30metrze drogi na długości 3 wpinek były bezlitosne.Wreszcie nadszedł dzień w którym witałam się z gąską i... zupełnie nie wiem dlaczego ponownie spadłam! 

So I started seeking help and support in the form of easier routes which were supposed to have a relaxing effect on me. And so in the next week I clipped onto the tops of 3 8b’s:
-Inopia
-Henchizada
-no name? 
Powoli zaczęłam szukać "pomocy i wsparcia w łatwiejszych drogach, które miały podziałać na mnie odprężająco. W ten oto sposób w przeciągu kolejnego tygodnia wpięłam się do topu  trzech 8b:
-"Inopia"
-"Hechizada"
-no name "?"



I would like to invite everyone to watch some videos made by Javier and what is the mortal use of climbing in La Muela J
Zachęcam do obejrzenia filmików Javiera i tego czym się je wspinanie w La Mueli :-)

pozdrawiam
Ola



Bike-like Rowerowo

A few years ago I wouldn’t have thought of taking  abike to a climbing trip! J
It turned out a spot on move in my case.
Bike- a perfect climbing accessory diversifying my climbing and not only:
I ride and don’t just think about climbing all the time, I move and burn calories, I get to see places other than climbing spots, I fall down more hardcore or less hardcore but realising that there is also other kind of pain to that „finger” one.. ;)
Additionally bike is my dog’s friend and only he can actually exhaust it J
I just love my MTB ;)

 Kilka lat temu nie pomyślałabym, aby na wyjazd wspinaczkowy zabrać rower! :-D
Jak się okazuje w moim przypadku był to strzał w 10-tkę.
Rower-idealny dodatek wspinaczkowy, urozmaicający moje wspinanie i nie tylko, ponieważ: 

jeżdżę i nie myślę wciąż o wspinaniu, ruszam się i dodatkowo spalam to co zbędne, zwiedzam okolice poznając miejsca inne niż sektory wspinaczkowe,upadam (mniej lub bardziej hardcorowo) zdając sobie sprawę, że istnieje też inny ból niż tylko ten "paluchowy" ;-).
Dodatkowo rower to przyjaciel mojego "kundla", którego tylko on może "zajechać" :-D
W skrócie: kocham mój MTB ;-)
 pozdrawiam
Ola

sobota, 17 sierpnia 2013

La Muela and surroundings/ La Muela i okolice

The period of March-April wasn’t the best. Since agreeing to climbing in existing conditions I did not have much choice. Despite that I tried to hit routes that were supposed to teach me something, strengthen my weak points and mainly help sustain the good form I’d been working on through winter. The verticals and small holds were a bit of a necessary evil particularly that I dreamed about roofs and overhangs which unfortunately were dripping.
But let’s start again...
First two weeks El Chorro and Desplomilandia were the only places I could actually do something in. I was mainly climbing quick style RP’s hitting some 8a’s and for some diversity I did a few multi-pitch routes. There was plenty of the latter in El Chorro and that was far more exciting than tattered routes of Poema.

In the meantime I visited some interesting places around Grenada and I went to smaller regions like Ronda. At the start of April we „moved” to Loja and La Muela trying not to waste any more time and to start climbing something more difficult. Unfortunately all routes had a slightly „wet” accent and were impossible to climb in one run. That’s when „active patenting” started.. 
Okres marcowo-kwietniowy nie należał do najłatwiejszych. Godząc się na wspinanie w panujących warunkach nie miałam dużego wyboru. Pomimo to starałam się celować w te linie, które miały mnie czegoś nauczyć, wzmocnić moje słabe strony i przede wszystkim utrzymać szlifowaną przez zimę formę. Piony i małe chwyty stały się po części złem koniecznym szczególnie, że marzyły mi się przewieszenia i dachy z których niestety kapało.
Ale od początku...
Przez pierwsze 2 tygodnie El Chorro i Desplomilandia były jedynymi miejscami, w których dało się cokolwiek zrobić.Wspinałam się głównie w szybkim stylu RP zaliczając kilka 8a,dla urozmaicenia pokonałam kilka dróg wielowyciągowych. Tego drugiego akurat nie brakowało w El Chorro, co było znacznie bardziej ekscytujące niż wyślizgane drogi Poemy.
W międzyczasie poznałam kilka ciekawych miejsc pod Grenadą i odwiedziłam mniejsze rejony jak Ronda. Z początkiem kwietnia "przeprowadziliśmy się" do Loja i La Mueli, starając się nie tracić więcej czasu i rozpocząć wspinanie po czymś trudniejszym. Niestety każda z dróg miała w sobie na tyle "mokry akcent" , ze nie była do przejścia w ciagu. Rozpoczęło się tzw. aktywne patentowanie...
                                        
                                      
Despite it all it did not go to waste. I learnt to be MORE patient (although I used to think one can’t be more patient ;)). The whole crew (Nina, Kuba, Michal) did amazingly well. No moaning, crying or meowing but brave climbing and not giving up. Respect!  
 Greetings and I do recommend to stay away from Andalucia around March ;) 
W gruncie rzeczy pierwsze tygodnie nie poszły na marne! Nauczyłam się być  BARDZIEJ cierpliwą (choć wydawało mi się że bardziej być juz nie można ;-) )  Cała ekipa (Nina, Kuba, Michał) spisała się idealnie. Bez narzekania, płakania i "miauczenia" dzielnie wspinali się, nie odpuszczając ani na moment. Szacun!
pozdrawiam i zachęcam do omijania szerokim łukiem Andaluzji w okresie marcowym ;-)
Ola