The first attempt on Full Eqiup didn’t forecast well :-) High
temperature prevented smooth translocating in between expresses. I saw rubbered
footholds and chalk on things only resembling holds and I was getting confused
when making a move from poor to nothing or from nothing to poor. I got really
determined and thought to myself “you’ll do it, you’ll benefit from it!”. So I
started dogging the route although it was of a character that I gave up a few
years back. Full Equip is very technical and very endurable. I can’t remember
when was the last time I climbed something so technical with such small holds?!
Fantastic body game and weird positions encouraged me even more to try. As
usual, I divided the route into sections- the ones for resting, ones to hold stronger
and ones I shouldn’t fall from. Soon it turned out that after the hardest bit
(6th clip) I should be able to fight for the top (so roughly 9 more
clips) and I was right. I waited until the evening for the temperature to drop
to 23C and lustfully I went for it (that’s the only way me and Nina do it here,
the “A Muerte” effect ;-) ). After passing the bottom section with a loud
“Tssssssaaaa!!” I moved onto the holds
that according to the plan helped me completely reset. I exchanged a few good
jokes with Janina and continued climbing. I had 2 easy clips ahead of me and a
place I wasn’t looking forward to (dyno to a sloper). I was quite fresh so just
as I assumed but I got a bit concerned as there was no resting place in sight! After a temporary stop I started nervous shooting as Nina later commented on: “ooooooo
it shook you a bit up there!”. That was an understatement but thanks to strong
willpower I made it to a spot that didn’t require a long stop ;-) I was there
for a good moment pretending to be resting! That as well as the “A Muerte
effect” is what I’m best at.The air was stiff and my forearm was growing bigger and bigger. I
told my belayer there was no option, I was DONE and to my own surprise I made
some unusual moves so legs under the chin and up! I made it to some good
buckets (about 2 clips to the top) joyfully shaking my tired arm without a clue
what to do next! The characteristics of the land suddenly became a problem as I
didn’t know where the holds were?! Ok, I slightly underestimated the final lap
and my climnbing lasted 15mins more and required full imaginativeness of me. After rapping down I exchanged a few smiles and comments with a
Swedish colleague Said: “endurable, ay?”, “yes, VERY!!” :-D When it comes to grading the route I will share my views if I try the neighbouring China (8b+) but so far I think to 8c is an
exaggeration.
Pierwsza wstawka w Full equip nie prognozowała dobrze :-) Wysoka temperatura utrudniała płynne przemieszczania się od ekspresa do ekspresa. Widziałam zagumowane stopnie i magnezje na czymś co przypominało chwyt, jednak spory znak zapytania pojawiał się nad moja głową w momencie kiedy miałam wykonać ruch ze słabego do niczego lub z niczego do słabego. Zawzięłam się i powiedziałam sobie: "zrobisz ją, przyda Ci się!" Dlatego też rozpoczęłam patentować drogę o charakterze od którego uciekłam już dobre kilka lat temu. Full Equip jest niezwykle techniczny i bardzo wytrzymałościowy. Nie pamiętam kiedy wspinałam COŚ TAK technicznego z tak małymi chwytami?! Fantastyczna gra ciałem i prze-dziwne ustawienia zachęciły mnie jeszcze bardziej do spróbowania swoich sił w owej linii. Jak zwykle podzieliłam drogę na odcinki. Te w których odpoczywam, takie gdzie trzeba było "zapiąć mocniej" i miejsca po których raczej spaść nie powinnam. Niebawem okazało się, że właściwie po przedarciu się przez pierwsze trudniejsze miejsce (6 wpinka) powinnam powalczyć o top (czyli dowspinać kolejne 9 wpinek) I tak też się stało. Odczekałam do wieczora, aż temperatura spadła do 23 ;-D i jurnie weszłam w drogę z nadzieją sukcesu (bo TYLKO tak wspinamy się tutaj z Niną ;-) motyw "A Muerte" nieźle wszedł nam w krew). Po przedarciu się przez dolny odcinek z wielkim okrzykiem :"TSsssaaa!" :-D uciekłam szybko w chwyty w których zgodnie z planem zrestowałam się do zera. Stałam i obgadywałam różowe gacie wspinającego się obok pana. Wymieniłam kilka drobnych żartów i dygresji z Janiną i ponownie rozpoczęłam wspinanie. Miałam przed sobą 2 łatwe wpinki i miejsce (bańka do oblaczka), której nota bene bardzo nie lubiłam od samego początku! Byłam w MIARĘ świeża, czyli tak jak zakładałam, jednak niepokoił mnie fakt, że zaczynało mnie nabijać, a dobrego miejsca restowego dalej raczej nie było! Po chwilowym postoju rozpoczęłam wykonywać nerwowe przestrzały, jak to Nina potem zrelacjonowała "uuu! Trochę Cię tam przytrzęsło! :-D" Trochę to mało powiedziane, ale dzięki silnej woli i widokowi tych fajnych, różowych gaci udało mi się przedrzeć do miejsca gdzie generalnie nie powinno się długo stać ;-) Stałam tam z dobre 10' udając że restuję! To obok motywu "a muerte" wychodzi mi tu najlepiej :-D Powietrze stało, nic nie chciało się zatrzeć, a przedramię rosło i rosło. Poinformowałam swojego asekuranta, że nie ma opcji KOŃCZĘ ja i zaskakując samą siebie wykonałam kilka przechwytów tak jak nigdy dotąd, czyli nogi pod zęby i do przodu! :-D Dotarłam do dobrych klamek (2 wpinki przed topem) strzepując z radością spompowaną rękę... nie mając pojęcia co dalej!!! Czarny pionowo-połogi teren nagle stał się mega problemem , ponieważ nie wiedziałam gdzie są chwyty?! Nie ukrywam- trochę zbagatelizowałam końcówkę drogi, dzięki czemu moje wspinanie trwało dodatkowe 15 minut i wymagało ode mnie pełnego polotu. Po zjechaniu z drogi wymieniliśmy ze znajomym szwedem- Sajdem uśmiechy i komentarze: "wytrzymałościowa co?!" "wytrzymałościowa BARDZO! :-D"
Co do wyceny drogi... wypowiem się ostatecznie jeśli dotknę sąsiednią Chine (8b+), jednak moim zdaniem wycena 8c jest zbyt wysoka.
greetings pozdrawiam
Ola
greetings pozdrawiam
Ola