piątek, 26 października 2012

Z Kataloni do PL, z PL do Andaluzji.


Last two weeks in Rodellar were very busy. The presence of Robert Kielak was strongly motivating me to constant visits in Piscineta (which as a matter of fact I wasn’t keen on looking at anymore ;-)) in order to make a video about sending Cosi. Together with Robert we utilised every day to the max to achieve good results.
Michal’s project (Cada Loco 8b+ to the left of Piscineta) was an additional stimulator, together with Pequena they were climbing nightmares a couple of years ago. So I crossed my fingers for Michal’s success.  

Ostatnie dwa tygodnie w Rodellar były bardzo pracowite. Obecność Roberta Kielak mocno motywowała mnie do ciągłego odwiedzania sektoru Piscineta (który w gruncie rzeczy nie miałam już ochoty oglądać ;-) ) w celu stworzenia materiału filmowego z przejścia Cossi. Wraz z Robertem wykorzystaliśmy każdy dzień do maksimum, byle tylko uzyskać dobry efekt.
Dodatkowym stymulatorem był projekt Michała (Cada Loco...8b+ znajdujące się z lewej strony Piscinety, które obok Pequeni było moją zmorą wspinaczkową dwa lata temu. Tym samym  mocno trzymałam kciuki za sukces Michała.




Slowly the weather in Catalonia started getting very autumn-like and not very climb-friendly. After seven days of constant filming me and Michal really longed for some rest, so after Robert set off to Barcelona we decided to rest so climbing the Rode’s “pieces of cake” and to visit another area to confront something different from Rodellar and the areas we always used to climb in.


Powoli pogoda w Katalonii zaczynała się robić mocno jesienna i mało przychylna dla wspinaczy.
Po siedmiu dniach ciągłych zdjęć, oboje z Michałem pragnęliśmy odpoczynku, tak więc tuż po odstawieniu Roberta do Barcelony zdecydowaliśmy się na odpoczynek, czyli wspinaniu po "łatwiakach Rode" i odwiedziny innego rejonu w celu konfrontacji z tym co inne niż -Rodellar i rejony w których głównie się wspinamy .




Because the forecast was showing four days of rain the only reasonable place we could go to was St Linya. It turned out to be a bull’s eye.  There we met Mateusz, Lukasz and Michal who made it even easier by recommending some of the routes. I didn’t fail to use some “local” means and attempted this and that. Michal climbed slightly easier 7b+/ 7c OS and also confronted the Air Line. After two days of struggling with the overhung and forcible we went back to Rode to pack all our belongings, say goodbye to El Puente and her family and set off to Barcelona. 

Ponieważ zapowiadały się 4 dni deszczu jedynym sensownym miejscem w które mogliśmy się udać była St.Linya. Plan okazał się strzałem w 10-tkę. Na miejscu spotkaliśmy Mateusza, Łukasza i Michała, którzy ułatwili nam mocno sprawę polecając niektóre drogi. Nie omieszkałam nie skorzystać z patentów "lokalnych" i wstawiłam się w to i owo. Michał dla odmuły wspinał się po łatwiejszym robiąc drogi 7b+-7c OS, a także konfrontując się z Air Linem. Po dwóch dniach szarpania się w przewieszonym i siłowym, wróciliśmy do Rode, aby na dobre spakować "cały dobytek", pożegnać się z El Puente i jej rodziną  i ruszyć do Barcelony.

I left Michal in Barcelona and went to Katowice where awaiting me was a two-day marathon between Cracow, Katowice and Warsaw, the Mercedes event and other important business, all in just two days. Thanks to my beloved parents, Kasia and Rafal the very active stay in Poland was really pleasant.
Thank you my dears! 


W Barcelonie pozostawiłam Michała, a sama ruszyłam do Katowic, gdzie rozpoczął się dwu dniowy maraton...przemieszczanie się pomiędzy Krakowem, Katowicami i Warszawą. Impreza Mercedesa i załatwienie kilku ważnych spraw, wszystko w niecałe 2 dni. Dzięki ukochanym rodzicom, Kaśce i Rafałowi bardzo aktywny pobyt w Polsce był naprawdę przyjemny.
Dzięki kochani! 

greetings

pozdrawiam
Ola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz