After coming back to Archidona I mainly headed for the 40m jewel of Cueva: Kalliste, which I got familiar with at the end of last year’s trip. Upon getting refreshed on a whole sequence of X moves at 8c, having great endurance foundation thanks to previous weeks spent i.e. in La Muela, I was fully ready to lead it.
Po powrocie do Archidony skierowałam swoje kroki przede wszystkim w kierunku 40 metrowej perełki Cuevy- Kalliste, z którą zapoznałam się pod koniec zeszłorocznego wyjazdu. Po odświeżeniu sobie całej sekwencji X ruchów w 8c mając dobrą podbudowę wytrzymałościową dzięki wcześniejszym tygodniom spędzonym min.w La Mueli, byłam w pełni gotowa do jej prowadzenia.
Despite the discomfort of having an aching finger caused by a slight overload, I focused strongly on the project knowing that to succeed I only needed to dot the i and cross the t.
Kalliste, running in a large overhang, is a boulder route (two hard places divided with a dozen-move passage on average holds with no good rest). Obviously, what is also very important is the high endurance level protecting from the final, fingery section. My main struggle was the second crux with tiny squeezes, mandatorily far easier from the first but very tricky.
Pomimo dyskomfortu związanego z bólem palca, spowodowanym lekkim przeciążeniem, mocno skoncentrowałam się na projekcie wiedząc, że do sukcesu brakuje mi zaledwie postawienia kropki nad i.
Biegnąca w dużym przewieszeniu Kalliste, jest drogą bulderową (dwa trudne miejsca przedzielone kikunasto ruchowym pasażem po średnich chwytach, bez dobrego restu) Oczywiście bardzo istotny jest również wysoki poziom wytrzymałości, chroniący przed końcowym, palczastym odcinkiem drogi. Głównym problemem w drodze był dla mnie drugi (obligatoryjnie znacznie łatwiejszy od pierwszego, niezwykle trikowy) crux biegnący po malusieńkich ściskach.
When I got in the rhythm and easily went through all the initial route difficulties, totally out of the blue I snapped quite an important hold in between two boulders and I did not see completing the route without it at that time. Little frustration lasted a couple of days because although I worked out a different way, using completely different, small holds, I notoriously kept falling off that spot. I finally managed to plough through this problematic section, which resulted in huge faith that the chances of leading Kalliste are not doomed. All I needed was peace and good conditions... unfortunately on THE actual day I did not experience either.. :D An hour climb on one of the warmest days in Archidona was occupied with fighting the “slipping” holds and also troublesome clipping my own quickdraws, cleaned the day before by another climber :/ I can’t hide that right after ploughing through the hardest bit of Kalliste, I was left with a 15 metre climb and I had to believe that what’s slopery is good and what’s small is actually not that small at all ;D The high volume on my iPod was barracked by Michal underneath categorically forbidding me to fall ;)
Kiedy wbiłam się w rytm i bezbłędnie przechodziłam pierwsze trudności drogi, ni stąd ni z owąd urwałam dość istotny chwyt pomiędzy dwoma boulderami bez którego nie wyobrażałam sobie poprowadzenia drogi w tamtym momencie. Lekka frustracja trwała kilka dni , ponieważ pomimo tego, iż znalazłam nowy patent, korzystając z zupełnie innych, małych chwytów, namiętnie spadałam w tym miejscu. Wreszcie udało mi się przedrzeć przez problematyczny odcinek , co zaprocentowało wiarą w to, że prowadzenie Kalliste nie jest na straconej pozycji. Jedyne co było mi potrzebne to spokój i dobre warunki... ani tego, ani tego niestety nie zażyłam w dniu prowadzenia drogi :-D Godzinna wspinaczka w jeden z cieplejszych dni w Archidonie była okupiona walką ze "zjeżdżającymi" chwytami, jak również kłopotliwym wpinaniem własnych ekspresów, wyczyszczonych dzień wcześniej przez innego wspinacza :/ . Nie ukrywam, że tuż po przedarciu się przez najtrudniejszy fragment KAlliste, pozostało mi do przewspinania 15 metrów, na których musiałam uwierzyć że to co obłe- jest dobre, a to co małe wcale nie jest aż tak małych rozmiarów ;-D Dość głośne ustawienia dźwięku w moim I-podzie przekrzykiwał Michał z dołu, kategorycznie zabraniając mi spadać ;-)
The success of this route, of which I have dreamt from the very first moment of landing my feet on grounds of Archidona, wouldn’t have happened without the contribution from a group of people actively putting their backs into my climbing. Starting with Michal- my very patient and strongly cheering partner, through to my sponsors, friends and family. Best regards to Sztuka Zywienia (The Art of Nutrition) for taking care of my nutrition and recovery so, so well since the start of the trip, but most of all to Kaska Buda who despite undergoing a hard operation and a stay in hospital had her managerial finger on the pulse (thanks Kasia!).
There are no photos yet and there won’t be for some time (it’s time for another story, which unfortunately caused feelings of disgust and spoilt the moods).. On the day of the lead we had only one chance (before Michal flying back to PL) to take a few snaps for the news. Two cave-amateurs appeared on the horizon and were supposed to take part in that. We went back to the camp site to get the cameras and the gear, and as usual we left all our ropes packed and ready just by the wall. When we came back there were no ropes and no belayers.. After a certain time the cave-boys emerged from nowhere and were hugely astonished that we got mugged. Despite it all Archidona is a place that without a doubt I will always recommend to climbers enjoying very long routes in large overhangs! Following my partner I have taken on a new project in Archidona, which by the looks of it, is the most spectacular line in Cueva.
Sukces na drodze o której marzyłam od pierwszego momentu przekroczenia progu Archidony jest zasługą grupy ludzi, aktywnie pracujących na moje wspinanie. Poczynając od mojego cierpliwego i mocno dopingującego mnie partnera - Michała, po moich sponsorów, przyjaciół, rodziców. Ukłony w stronę Sztuki Żywienia, która od początku wyjazdu bardzo aktywnie dba o moje odżywianie i regenerację, ale przede wszystkim dla Kaśki Budy, która pomimo ciężkiej operacji i pobytu w szpitalu trzyma menagerską rękę na pulsie (dziękuje Kasia!)
Zdjęć póki co nie ma i nie będzie przez jakiś czas (tu czas na kolejna historię, która niestety wzbudziła spory niesmak i popsuła samopoczucie).W dniu prowadzenia mieliśmy jedyną okazję (przed wylotem Michała do PL) n do zrobienia zdjęć na potrzeby newsa. W całej akcji mięli brać udział dwaj amatorzy wrażeń jaskini, którzy akurat pojawili się na horyzoncie. Wróciliśmy na camping po sprzęt fotograficzny zostawiając jak zawsze spakowane pod ścianą liny. Po powrocie nie zastaliśmy ani sznurków ani asekurantów... Po pewnycm czasie chłopcy-jaskiniowcy wyłonili sie znikąd okazując wielkie zdziwienie, że ktoś ukradł nasz sprzęt. Pomimo całego zdarzenia Archidona jest miejscem, które bez dwóch zdań polecam wszystkim wspinaczom lubiącym bardzo długie drogi w bardzo dużym przewieszeniu! Idąc w ślady swojego partnera, obrałam nowy projekt w Archidonie, który na oko jest najbardziej spektakularnie prezentującą się linią w Cuevie.
Great compliments go to Bernabe Fernandez for what he’s created in this area (where I have a huge pleasure to be climbing and where I will be visiting soon).
Ogromne wyrazy szacunku dla Berbane Fernandez za to co stworzył w tutejszych rejonach (w tych w których mam przyjemność wspinać się , a także w tych, które odwiedzę za moment)
|
www.bernabefernandez.com |
Greetings
Pozdrawiam
Ola :-)