poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Z wizytą w Collegats

Kilka dni temu opuściliśmy Bielsę. Przegoniły nas anormalne (szczególnie jak na rejon w Pirenejach) wysokie temperatury i częste opady deszczu, mocno utrudniające realizację celów, a jedynie wspomagające "ślizganie się" po skale.
Ponieważ zbliżał się termin zwrotu wypożyczonego w Reus samochodu, jak również konieczność odbioru sponsoringowych skarbów przesłanych na adres cellerskiego Refugio, postanowiliśmy wypełnić jednodniową lukę wspinaniem w Terradets z nadzieją na definitywne "zamknięcie" tematu Reginy (!)
Obwieszony dzwonkami bulderowy "Fil dental" (8b+) , jak również projekty Michasia, czekały na swój dobry moment czyli odpowiednią temperaturę i nic więcej ;-)
Tuż po dotarciu do Trempu termometr wskazywał 35 stopni, co przewidywało przyszłość wspinaczkową w Terradets tym bardziej, że zegarek wskazywał godzinę 20:00. Bez zbędnych emocji stwierdziliśmy, że co będzie, to będzie i zasypiając obieraliśmy plan B ,bo "do zamulenia jeden krok".
Zlani potem w trakcie spożywania porannej kawy zdecydowaliśmy się na odwiedziny nowego rejonu, w którym było przypuszczenie sukcesywnego wspinu z wiatrem we włosach.
I tak padło na Collegats! Czyli przepiękną miejscówkę z mnóstwem zakazów: zatrzymywania się lub wjazdu, (które każdy z hiszpańskich i francuskich wspinaczy nieprzestrzega) , przepiękne dziwaczne formacje (z których nie każda musi stanowić przepiękną wspinaczkę ;-) jak również spora ilość dróg dla każdego.

Przeprawa do sektoru La Padera (Collegats) fot. M.Kwiatkowski

szaleńcy, czyli kanioningowcy ;-) fot. A.Taistra
Collegats fot. M.Kwiatkowski

Kilkugodzinne wspinanie w sektorze La Padera, było czystą przyjemnością.
Ja, testowałam świeżuteńki sprzęt Salewy wspinając się po tamtejszych 45 metrowych drogach (Nobel dla tego kto stworzył super lekkie ekspresy!), a Michał zadziwiał swoją techniką "buta" uzyskując swoje TOP wyniki OS (oczywiście pion ;-) )

Ja na 7b OS fot. M.Kwiatkowski

Michaś na 7b+ OS fot. A.Taistra 
ja na (ufff! przechylonej pod "ODPOWIEDNIM JUŻ" kątem) 7b+ OS fot. M.Kwiatkowski
:-D fot. M.Kwiatkowski
najtrudniejsze 6c+ w moim życiu! :-D fot. M.Kwiatkowski

droga powrotna (patrz wodna) fot. M.Kwiatkowski
Zachwyceni nową miejscówką udaliśmy się do zaprzyjaźnionego hotelu w Cellers, aby na spokoju zabookować samochód, którym przez kolejny miesiąc będziemy się poruszać po hiszpańskich drogach.
Kilkanaście lat wspinania nie dostarczyło mi tak silnych emocji, jakie przeżyłam w trakcie bookowania auta... i w sumie nie wiem czy to silna rozkmina co zrobić, (aby nie musieć poruszać się stopem) czy kilkukrotny zawał serca w trakcie telefonicznych pertraktracji z renting firmami, czy może zatrucie pokarmowe albo wysoka temperatura, a może wszystko naraz (?) spowodowało że dwa dni później byłam "prawie znoszona spod sektoru przez Kwiata. Taka popołudniowa powtrórna wizyta w Collegats skończyła się omdleniem i haftem pod skałą :-D

ja, tuż przed zaburzeniem niektórych funkcji fizjologicznych ;-) fot.M.Kwiatkowski
 Podsumowując: auto-MAMY! Mamy dzięki szybkiej interwencji mojej ukochanej SOYA, jak również ukochanym znajomym (dzięki Robert,dzięki Erniol, dzięki Ala, Bogdan i Duder za pomoc!)
Regina- Po sporej walce... w wydaniu Kwiata mogę nawet powiedzieć MEGA walce (szacun chłopaku) została - zamknięta. Ekspreski pozdejmowane, ale kreski na chwytach jeszcze nie pozmazywane...
  Zatrucie okazało się "chwilowym" zmęczeniem materiału, który został odratowany dzięki puszce magicznego płynu i proteinowo-węglowodanowym waflowi :-) 

Kwiato na jednej z propozycji Reginy fot.A Taistra

Nowy strój wspinowy present by Michał ;-D fot.A.Taistra
nia ma to jak dobre produkty wspomagające życie wspinacza :-)
skarby :-) fot.A.Taistra

Kierunek BIELSA. Mam tam jeszcze porachunki i obym nie zamknęła przygody z rejonem podobnie jak z Reginą ;-D

7c+ OS, poprowadzone przed wyjazdem z Bielsy fot.A .Taistra





sobota, 13 sierpnia 2011

Bielsa

Po opuszczeniu słonecznego i gorącego Terradets, pochmurna i deszczowa pogoda w Bielsie nie była nam w smak (tymbardziej, że naszym założeniem było spędzenie jedynie kliku dni w rejonie).
Pomimo to udało mi się wbić w okienko pogodowe (patrz-genialne warunki i temperatura 25stopni) i poprowadzić szybciochem "Highway 42" 8b RP.

"Highway 42" 8b RP fot.archiwum Taistra

Po szybkim RP apetyt wzrósł i zdecydowaliśmy się 4 dniowy pobyt w Bielsie troszeczkę wydłużyć.
I właściwie nie wiem czy ze względu na fantastyczne drogi w sektorze głównym, czy prześliczne "łatwiaki" w Devotasach :-) ? Wstawki w "Tilit" (bardzo wymagające 8b, które moim zdaniem zasługuje na minimum ćwiartkę więcej) zachęciły mnie do przetrzymania kolejnego deszczowego momentu, aby móc powalczyć o kolejną linię.

pochmurne dni w Bielsie fot. M.Kwiatkowski
Bielsa   fot. archiwum Taistra
piękne widoki w Bielsie   fot.archiwum Taistra
podejściowa viaferratka pod sektor Bielsa   fot. archiwum Taistra
Michaś na 7b+ OS w Devotasach fot. O.Taistra
ja w Devotas :-) 7b+ OS   fot. archiwum Taistra
7b+ OS w Devotas fot.archiwum Taistra

W sumie wizyta w Bielsie miała być mocno relaksacyjna, a skończyło się to walką z bulderowymi drogami, stresem w tutejszych bardzo lotnie obitych drogach i wkrętą w kolejne jeszcze trudniejsze :-D

środa, 20 lipca 2011

Espania po raz n'ty!

Tuż po odebraniu po raz n'ty samochodu z reusowskiego lotniska i odwiedzin rodziny Osypiuków udaliśmy się wspólnie z Kwiatem po raz n'ty do Terradets, aby sprawdzić,co tam natrenowaliśmy na Bloco. Pomimo tego,że w sektorze zrobiłam już większość dróg, byłam mocno zmotywowana do spróbowania swoich sił w liniach, których obawiałam się wcześniej "tykać" ze względu na ich bardzo atletyczny charakter.

w srodku lata w puchu. Niebywałe! ;-) fot.Kwiato

Na pierwszy rzut poszła jedna z ósemkowo a plusowych propozycji sektoru, której połogie trudności w czarnym i kruchym przerosły moje techniczne umiejętności (nota bene odradzam tracenia nerwów na fantastycznie wyglądającej "jedynie z gleby 8a+", którą zainteresowani z pewnością rozpoznają bez trudu dzięki 1,5 metrowej taśmie,dyndającej w celu przehaczenia  trudności w stylu A0 ;-) )
Na pocieszenie udało mi się poprowadzić jedną z najbardziej wymagających 8a+ z którymi miałam styczność - "Sense Estil"

"Sense Estil" 8a+ RP fot.archiwum Taistra

Kontynując temat "technicznych połogów" - kolejnego dnia w celu relaxu odwiedziliśmy nieznaną nam dotychczas Camarasę. Spotykając na drodze Crzyśka i kilku znajomych Czechów, mieliśmy nadzieję na ciekawe wspinanie  ze względu na obecność ciekawych ludzi. Niestety. Po pierwszej wspince w przeciwieństwie do Pana Kwiata vel "siódme niebo" byłam bliska płaczu, bo ślizganie się po BARDZO technicznych płytach  absolutnie mi nie wychodziło. On natomiast  realizował się w stu procentach, co napawało mnie niepokojem chęci ponownych odwiedzin  miejscówki. Przesuwając się wraz ze słońcem udaliśmy się do wyższych pięknie prezentujących się na fotach sektorów Camarasy. Szybko zdecydowaliśmy się na wycof... i nie ze względu na słupy wysokiego napięcia , które straszyły porażeniem poprzez odpadnięcie na ich druty, ale ze względu na I-wsze wyciągi 35 metrowych 7b-c, które biegły w terenie 5a-c, dostarczających taternickich przygód.

Camarasa ze swoimi atrakcjami ;-) fot.archiwum Taistra
Podziękowaliśmy Camarasie po całym dniu sporego "ujebania się" i obraliśmy kierunek Tres Ponts.

7b OS w Tres Ponts fot.M.Haładaj

Tym razem Tres Ponts wydał mi się jakiś taki inny, pozytywniejszy, bardziej przystępny ;-)
Po wyrwaniu kilku chwytów na drodze, której ewolucja wyceny jest bardzo ciekawa (od 8b do 8a) :-D stwierdziłam, że coś natrenowałam w trakcie pobytu w PL :-)
W próbie nr.n uporałam się z bardzo króchą "Joc de Mans", której wycena dzięki mojej ingerencji może ponownie ulec zmianie ;-) W międzyczasie porozwieszałam dzwonki na kilku innych drogach, zdarłam sobie gardło dopingując Kwiata na "mniej technicznych" propozycjach Tres Ponts, odnowiłam znajomość z Jackiem Trzemżalskim i zostałam okradziona z brudnej patelni+dwóch talerzyków i siatki owoców leżących w krzaku. A! No i przekonano mnie do konfrontacji z kolejnym nowym rejonem (Figols) z cyklu
"OMG bucior", który ponownie utwierdził mnie, że połogi to nie moja bajka (natomiast Kwiato choć pozdzierał sobie klatę oczywiście był zachwycony! :-)


Kilka dni później pokonując spionizowany teren "Revifalli" (8a+/b) w Reginie, dziękowałam znajomym hiszpanom za wysłanie nas do nowego rejonu,choć osobiście nie wybrałabym się tam ponownie ;-)

"Revifalla" 8a+/b RP fot.archiwum Taistra


  Puenta: zawsze opłaca się wspinać w wielu rejonach równocześnie ;-)
  Pozdrawiam ze słonecznego Terradets

bachory, które mocno zakłócają resty nad Panta de Terradets ;-D fot.Kwiato
Ci również skutecznie zakłócają spokój. Jak uda mi się poprowadzić jedną z tych "atletycznych" reginowskich dróg, to zdecyduję się na taką rozrywkę ;-D fot.Kwiato

wtorek, 5 lipca 2011

zarzynania koniec!

Trening na Bloco fot. Duśka W (SOYA)

Ostatnie 3 tygodnie w Warszawie były dość aktywne.
Pokonując na wszelkie możliwe sposoby trasę: Saska-Bloco , Bloco-Fight Club, Fight Club- Saska dochodziłam do wniosku, że sportowcy nie mają równo pod sufitem :-) Na szczeście nie byłam odosobniona w tym temacie i miałam przyjemność trenować w miejscach gromadzących podobne jednostki ;-)
Dzięki wsparciu firmy: SOYA, Red Bull, Olimp, jak również gościnności Kuby Ziółkowskiego i możliwości konfrontacji z trenerami Figh Klubu, mój okres przygotowawczy wyglądał naprawdę świetnie...

...tylko Rafał Śledzikowski (mój rehabilitant) miał następnie dużo roboty :-D

leży :-) fot.K.Buda

traktowana prądem! fot.K.Buda

:-) 


czwartek, 16 czerwca 2011

Wspólpraca z Action Club/ fitness & fight





Po pierwszej wizycie w klubie Action Club w Warszawie, mocno zaczęłam zastanawiać się nad zmianą profesji  :-D  Profesjonalne podejście do treningu pracujacych w klubie instruktorów i trenerów, niesamowita energia, kameralna atmosfera sprawia, że lepiej trafić nie mogłam! Fantastyczni ludzie, których miałam okazję poznać: Piotr Merc, Jarosław Rogowski i Rafal Rustecki uzmysłowili mi na nowo jak strasznie kocham trenować :-)

                                     

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Juhuuuu! Czas na panel :-)

Pierwszym obiektem, gdzie po raz pierwszy od dwóch miesięcy dotknełam  plastikowego guzika był krakowski Parbat (no coż trzeba pojednać się z panelem, co by odrobinę się wzmocnić  przed wakacyjnym wyjazdem ;)
Juhhhuuu! Ładujemy!



piątek, 10 czerwca 2011

Adios Katalonia...adios na moment :-)

Ostatnie dni w Rode były niezwykle... jakby to ująć? Aktywne, i choć bardzo "wybierające" przedramię , nogi i psyche, to śmiało stwierdzam, że bardzo pozytywne :-)
Nastawione przede wszystkim na "pstryk pstryk", dały popalić całej trójce ( i dwóm genialnym ludzikom z Wrocławia :-D ). Wspinaliśmy się dosłownie wszedzie. W Surgencji, Ventanasach, Bovedzie, na Egocentrismo i tam gdzie jest Lola i ta super piękna 7c+ nad rzeczką.

climbing in Rodellar fot.Wojtek Kozakiewicz / vacaspurpuras.com

W miedzyczasie popłynęlismy do Piscinety, aby odtworzyć sobie to, co na nas czeka już za moment ;-) czyli fantastyczną, jak mi dobrze znaną ekspedycję do sektoru Piscineta. :-D
W 4kę, testowalismy wytrzymalość Serge'owskiego, jednoosobowego kajaka.
Test na ciężar przeszedł bez problemu, a testu na zatopienie nawet nie zdażył przejść, bo tak szybko wiosłowalismy w trakcie zlewy, która złapała nas w drodze powrotnej na el Puente.

w drodze do Piscinety fot.Wojtek Kozakiewicz / vacaspurpuras.com

Generalnie końcówkę wyjazdu zaliczam do tych, których długo nie zapomnę :-)
Spakowani, zmęczeni, i pożegnani ze wszystkimi znajomymi opuścilismy Rode tuż po Wojtku, który wraz z Mateuszem H. miał się pojawić na lotnisku w Reus. Po drodze zahaczylismy o znajomych w Siuranie, którym (pomimo chęci powrotu do domu na moment) pozazdrościliśmy dłuższego/stałego pobytu w ES.
Stojac w długiej kolejce do "check in" na lotnisku w Reus, jako jedyni wzbudzaliśmy spore zainteresowanie ludzi. Celnicy jak również polscy wczasowicze spoglądali w dziwny sposób na dziewczynke, która musiała oddać pracownikom lotniska torebkę z białym proszkiem firmy Camp oraz tubę, na której znajdowała się fotografia kulturysty. Facet w szarej puchówce w 30 stopniowym upale ,wypakowanej po brzegi "nakładkami na aparat" równiez nie wzbudzał zaufania . Trzeci podróżnik (posiadajacy duży plecak fotograficzny) bacznie obserwował  ludzi walczących z ryanair'owską metalowa skrzynką, na której widniał napis "dozwolony rozmiar", był równiez pod obserwacją. Natomiast Michał, ktorego jako jedynego nie powinni przepuścić przez bramki (ze wzgledu na nadbagaż i zbyt dobry humor jak na powracajacego z hiszpańskich "wczasów" mieszkańca wschodniej Europy) bez wiekszego problemu prześlizgnął się obok kontrolujacej Pani ;-D

Siedząc w samolocie i wertując (jakże dziwną dla innych podróżnych  książeczkę z numerkami) mruczałam pod nosem "adios Katalonia, oby na moment!"  ;-)

rozgrzewka na Surgencji fot.Wojtek Kozakiewicz / vacaspurpuras.com


(PIĘKNIE DZIĘKUJĘ wszystkim, którzy przyczynili się do mojego wyjazdu. Lista osób jest bardzo długa i długo im wszystkim będę bardzo wdzięczna!)